Zgodnie ze zmianami, które znalazły się w założeniach do projektu ustawy Prawo budowlane, legalizacja samowoli budowlanej będzie o wiele droższa niż przewidują to obecnie obowiązujące przepisy.
W Polsce, w przypadku popełnienia samowoli, organy nadzoru budowlanego nie orzekają automatycznie nakazu rozbiórki, ale badają czy obiekt nadaje się do legalizacji. Nakaz rozbiórki jest zatem ostatecznością. Jednocześnie, polskie przepisy dotyczące opłaty legalizacyjnej rozróżniają dwie sytuacje. Po pierwsze, gdy obiekt został wykonany bez uzyskania wymaganego pozwolenia na budowę, po drugie, gdy prace zostały wykonane bez uzyskania wymaganego zgłoszenia. W pierwszym przypadku, sposób wyliczenia opłaty legalizacyjnej określa przepis art. 49 ust. 2 ustawy z dnia 7 lipca 2004 Prawo budowlane (dalej „Ustawa”), który nakazuje stosować odpowiednio przepisy dotyczące kar, o których mowa w art. 59 f Ustawy, z tym, że kwota wyliczona na podstawie art. 59 f musi być przemnożona przez liczbę 50. Formuła zawarta w art. 59 f jest następująca, karę stanowi iloczyn stawki opłaty (s), współczynnika kategorii obiektu budowlanego (k) oraz współczynnika wielkości obiektu budowlanego (w). Stawka opłaty, według ust. 2 tegoż przepisu, wynosi 500 zł, natomiast stanowiące część formuły współczynniki znajdują się w załączniku do Ustawy. Za samowolę budowlaną popełnioną bez wymaganego zgłoszenia, ustalono sztywne kary kwotowe w wysokości 2500 lub 5000, w zależności od charakteru budowy.
Z powyższego wynika, że o ile legalizacja samowoli budowlanej dokonanej bez zgłoszenia nie pociąga za sobą nadmiernie dotkliwych konsekwencji finansowych, o tyle wybudowanie obiektu bez wymaganego pozwolenia na budowę może postawić w wątpliwość opłacalność procesu legalizacyjnego.
W związku z wysokim stopniem represyjności opłaty legalizacyjnej często bardziej opłaca się rozebrać obiekt i dokonać ponownej budowy na podstawie otrzymanego pozwolenia niż uiścić wyliczoną z formuły kwotę. Niestety, konstrukcja formuły wyliczania opłaty nie obrazuje wysokości,
jakich należy się spodziewać przy dokonywaniu legalizacji. Przykładowo za legalizację sklepu czy baru o kubaturze do 2500 m 3 będzie trzeba uiścić opłatę w kwocie 375 000 zł, a za sklep od 2500 do 5000 m 3 – 562.500 PLN. Największą niesprawiedliwością obecnie obowiązujących przepisów jest to, że inwestor zapłaci tyle samo za budowę małego sklepu jak i tego o kubaturze 2000 m 3, jako że oba obiekty należą do tej samej kategorii obiektów wymienionych w załączniku do Ustawy.
Tak restrykcyjne ujęcie opłat sprawia, że rok rocznie notowany jest spadek legalizacji samowoli budowlanych. W 2009 r. zalegalizowano 681 samowoli budowlanych, w 2010 już tylko 571, a w pierwszym półroczu 2011 liczba ta spadła do 182.
By zniwelować tę występującą obecnie niesprawiedliwość w założeniach do projektu prawa budowlanego proponuje się wprowadzenie opłaty legalizacyjnej w wysokości 50 procent wartości budowanego obiektu. Nie wiadomo jednak, czy taka opłata wyliczana byłaby od wartości wykonanych prac do momentu rozpoczęcia procesu legalizacyjnego czy od wartości mającego w przyszłości powstać obiektu. Pan Janusz Żbik, Wiceminister Transportu, Budownictwa i Gospodarki Wodnej stwierdził, że planowane jest wprowadzenie przepisów, tak by nikomu nie opłacało się budować z naruszeniem przepisów prawa. Z przedmiotowej wypowiedzi można wywnioskować, że resort budownictwa będzie skłaniał się ku wyliczaniu opłaty legalizacyjnej w oparciu o kompletną, całkowitą wartość zamierzenia inwestycyjnego, maksymalizując w ten sposób kwoty opłat legalizacyjnych.
Omawianym założeniom już na tym etapie zarzucana jest oczywiście nadmierna represyjność opłat legalizacyjnych, ale także brak rozróżnienia inwestorów popełniających samowolę budowlaną ze względu na kryterium winy. Oznacza to, że tak jak w obecnym stanie prawnym, założenia do projektu przewidują takie samo karanie inwestora, który chciał umyślnie ominąć proces uzyskiwania pozwolenia na budowę jak i inwestora, któremu uchylono, udzielone pierwotnie, pozwolenie na budowę z przyczyn od niego niezależnych.
Proponowane zatem zmiany nie dotykają sedna problemu, a jeszcze bardziej pogłębiają represyjność opłat, co zapewne odbije się na liczbie dokonywanych legalizacji w jeszcze większym stopniu.